czas po ukraińsku. Całkiem inne wrażenie zrobiła na mnie oryginalna manufaktura we Lwowie, która zajmuje całą kamienicę, a na różnych piętrach rozlokowane są: manufaktura, kawiarnia, sklep z czekoladą. Już sam budynek miał fantastyczną atmosferę retro, a do tego w środku można było znaleźć takie cuda:
Dodatkowo można się tam było poczuć jak w filmie Lasse Hallströma "Czekolada", w którym Juliette Binoche na ekranie wyrabiała pralinki, a to za sprawą takich widoków:
Byłam wcześniej we Lwowie dwa razy i miasto nigdy nie zapadło mi w pamięć ani serce jakoś osobliwie. Tym razem było inaczej, nie przyjechałam tylko na kilka godzin jak poprzednio, ale na całe dwa dni. Korzystając z portalu http://www.couchsurfing.org/ znaleźliśmy nocleg u przemiłej Juliany i jej zwariowanego kota. Razem z Timurem i Nastią, którzy wsiedli w pociąg i jechali 24 h żeby mnie przywitać we Lwowie, leniwie spacerowaliśmy sobie po mieście odnajdując ukryte kawiarenki, podziwiając zabytki i widok z dachu ratusza, słuchając ulicznych muzyków i odkrywając malutkie restauracyjki serwujące dania tradycyjnej ukraińskiej kuchni (zachodnia część Ukrainy tak się różni od wschodniej, że dla Nastii i Timura wiele rzeczy też było nowością). Zakochałam się we Lwowie i jego atmosferze nieustającego święta i wakacji.
Nastia i Timur na dachu lwowskiego ratusza |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz