piątek, 21 lutego 2014

Movie night - Pożegnanie z Afryką

Pożegnanie z Afryką  - czyli jak po kilku latach zmienia się reakcja i odbiór oglądanego już wcześniej filmu
Na Ukrainie dużo się dzieje. W Kijowie w wyniku zamieszek zginęło wielu ludzi, w czwartek 20.02 prezydent ogłosił żałobę narodową. Jednak to wszystko wydaje się omijać Donieck. Ludzie nadal żyją tu spokojnie, pogrążeni w pracy i swoich osobistych troskach, nie udzielając zbyt wiele uwagi temu co dzieje się dookoła. Od stycznia razem z portugalskim wolontariuszem znów prowadzę mój ukochany klub filmowy. Dwa wieczory filmowe w miesiącu należą do mnie, dwa do Jose, razem ustalamy temat i repertuar każdego miesiąca. Kiedy dowiedziałam się o żałobie byłam pewna, że wszelkie imprezy tego typu zostaną odwołane, ale jednak się przeliczyłam, Debatne Centrum nie odwoływało niczego. 
Luty ze względu na święto zakochanych,  stał się miesiącem historii miłosnych. Romantyczne wzloty i upadki ekranowych bohaterów miały być tematem filmów, które oglądamy w tym miesiącu.  W tym tygodniu postanowiłam pokazać "Pożegnanie z Afryką", film który obejrzałam jakieś cztery lata temu i byłam pod jego ogromnym wrażeniem.  Tylko, że nie pamiętam, żebym przy pierwszym oglądaniu tak bardzo płakała. Film jest długi, trwa 2,5 h. Jak czytałam miało to na celu wprowadzenie atmosfery naśladującej powieści Karen Blixen i ich powolną narrację. Atmosfera jest bardzo poetyczna, gra aktorów subtelna, muzyka dyskretna, wojna, dramaty, śmierć przyjaciół, rozstania, złamane serca i zawiedzione nadzieje - wszystko opowiedziane spokojnie i w ciszy, bez pompatycznych scen, łez i krzyków. Może dlatego za pierwszym razem nie potrafiłam zrozumieć dramatu głównej bohaterki, widziałam tylko piękna historię, w jeszcze piękniejszej scenografii, niestety ze smutnym zakończeniem. 
Karen Blixen jako bohaterka tego filmu, po nieudanym romansie w rodzinnej Danii, wychodzi za mąż za swojego przyjaciela, zbankrutowanego barona von Blixen. Małżeństwo jest czystą transakcją, która baronowi daje pieniądze, a przyszłej pisarce możliwość wydostania się z Dani. Państwo młodzi wyjeżdżają do Afryki, gdzie kupują farmę, na której sadzą kawę. Baron Blixen zostawia swoją żonę na wiele miesięcy udając się na safari, a cały ciężair prowadzenia farmy spada na barki Karen. Przez pierwszą połowę filmu śledzimy losy tego niedobranego małżeństwa, do momentu, gdy baronowa Blixen nie wytrzymuje kolejnej zdrady i każe mężowi się wynieść. W tym momencie zaczyna się jej płomienny romans z Denysem Finch Hattonem. Ta historia dużo bardziej porywa widza, między postaciami jest pokazana prawdziwa namiętność, Robert Redford jest przystojniejszy niż Klaus Maria Brandauer, no i pomiędzy Robertem a Meryl Streep, grającą Karen Blixen (za to tez ją nominowali do Oskara, jej gra w tym filmie jest mistrzowska) jest niesamowita chemia na ekranie. Tylko, że ta historia tez nie ma happy endu, romans zaczyna się rozpadać, fabryka kawy i cały plon płoną w pożarze, Denys umiera w katastrofie lotniczej. Karen Blixen opuszcza Afrykę zrujnowana, straciła cały swój majątek, męża i kochanka, wraca do domu sama, ze złamanym sercem. 
Oglądałam film całkowicie pochłonięta historią, aż nagle zrozumiałam z całą jasnością ból głównej bohaterki, bo dotarło do mnie bardzo wyraźnie, że bardzo prawdopodobnie za jakiś czas mnie spotka dokładnie to samo. Chociaż cały czas rozmawiamy z Timurem o wspólnym wyjeździe stąd i on widzi jak bardzo tęsknię za domem, ale tkwię tu, bo czekam na niego, to jednak czasem słabnie we mnie nadzieja, że kiedykolwiek do tego dojdzie. Znacznie bardziej prawdopodobny zaczyna się wydawać ten scenariusz, w którym wracam do domu sama, ze złamanym sercem i kolejnym zbędnym bagażem doświadczeń. Bez Timura, bez pieniędzy. Ale może po prostu upadam na duchu, bo już bardzo chcę do domu. 
To wszystko sprawiło, że film i jego zakończenie poruszyły mnie znacznie bardziej niż za pierwszym razem kiedy go oglądałam. Rozkleiłam się kompletnie i jeszcze długo nie mogłam dojść do siebie. Zresztą, jak się okazało po włączeniu na sali światła, nie ja jedna tak zareagowałam. Ogólnie rzecz biorąc żeńska część widowni ocierała łzy. Myślę, że wiele jest jeszcze takich filmów, zwłaszcza tych o związkach, które powinnam obejrzeć jeszcze raz, bo możliwe, że zobaczę w nich więcej niż kiedy byłam młodsza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz